wtorek, 19 maja 2015

18. Amnesia

Siedzimy wszyscy w salonie mieszkania Gemmy: ja, Carter (której nie pozwoliłem nie iść ze mną), moja mama, Gemma, Robin, tata i Niall. Po wszystkich chwilach wzruszeń i przytulania nadszedł czas na szczerą rozmowę.
— Pamiętasz już wszystko? — dopytuje mama.
— Powiedzmy — pocieram dłonią kark — chociaż mam wrażenie, że nie do końca.
— Jak ci się żyło? — głos zabiera Gemma. — W ogóle jak to się stało, że jesteś tutaj, skoro nic nie pamiętałeś?
Chwytam dłoń Carter mocno.
— Ona mi pomogła. Uratowała mnie, wyciągając z tego samochodu. Potem… zaproponowała, że mógłbym zamieszkać z nią, dopóki nie… sobie wszystkiego nie przypomnę.
— Jesteście razem? — pyta Niall.
Czuję ból, gdy Carter ściska moją dłoń z całej siły.
— Tak — odpowiadam.
— Typowe — parska Niall.
— Masz z tym jakiś problem? — warczę prawie.
— Taylor — rzuca. — Jej ciało znajduje się tysiące kilometrów stąd, a ciebie to w ogóle nie obchodzi.
— Nie masz prawa mnie oceniać — syczę. — Nie wiesz, jak to jest. Poza tym myślałem o Tay. Bez przerwy myślę. I nie wiem jak, ale, do cholery, znajdę sposób, żeby sprowadzić jej ciało i pochować jak należy, okay? Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz pojęcia.
— Właśnie, że mam. Większe pojęcie niż ty. Razem z nią w tym samochodzie zginęło twoje dziecko. Miała ci powiedzieć na tym urlopie, dlatego przyjechała. Była w ciąży, ale co ciebie to obchodzi? Miałeś ją gdzieś za życia, masz i po śmierci.
— Nie masz prawa tak mówić! — krzyczę, podrywając się. — Gówno wiesz!
Kieruję się w stronę wyjścia.
— Jasne, tak jest najlepiej! — warczy za mną. — Uciec! To takie typowe dla ciebie, Styles!
Wychodzę, trzaskając drzwiami, i odchodzę gniewnie, gdy nagle czuję czyjąś dłoń na ramieniu.
— Harry, poczekaj!
Carter.
— Co?! — warczę.
— Harry, nie…
— Co nie?! Byłem dupkiem, okay?! — wydzieram się na środku chodnika, nie zważając na przechodniów. — Nie zasłużyłem na wszystko, co dostałem! A najbardziej na Nią! Na ciebie też nie, więc może lepiej będzie, jak znikniesz z mojego życia jak ona! Miała moje dziecko! Moje dziecko!
Drobne ciało szatynki przylega ściśle do mojego, obejmując w pasie. Nie mam serca jej odepchnąć, mimo że nadal czuję potworną wściekłość. Chowam twarz w jej włosach. Łzy same zaczynają płynąć po moich policzkach. Trzęsę się, płaczę. Nie mogę się uspokoić. Za dużo myśli kotłuje się w mojej głowie. Nie panuję nad tym.
* * *
Leżymy z Carter na kanapie przykryci wszystkimi możliwymi kocami, jakie udało nam się znaleźć w mieszkaniu. Na stole stały dwa parujące kubki z herbatą. Delikatnie gładzę jej spoczywającą na mojej klatce piersiowej głowę. Moja druga dłoń leży na brzuchu, a szatynka bawi się moimi palcami.
— Nie gryź się — mówi, całując ich opuszki.
— Łatwo powiedzieć — wzdycham.
— Moim zdaniem wszystko można naprawić — odpowiada. — Ewentualnie odbudować.
— Zapachniało architekturą — zaśmiewam się.
— Coś w tym złego? — pyta szatynka.
— Nie, skąd. — Leżymy przez chwilę w ciszy, po czym wzdycham. — Tak mi zależało, żeby sobie to wszystko przypomnieć, a teraz… chciałbym znowu zapomnieć. Leżeć tak jak teraz z tobą i nie pamiętać.
— Harry, ja… Ja też bym chciała. Bardzo.
— Carter, czy ty coś… przeżyłaś złego? — pytam. — Cały czas w głowie mi siedzi Nicole, gdy delikatnie zasugerowała mi, że masz jakieś przykre doświadczenia z facetami.
— W końcu i tak byś się dowiedział, więc… — Bierze powietrza w płuca. — Historia jakich wiele. Prawie zawsze… radziłyśmy sobie z siostrą same, tata zostawił nas zaraz po moim urodzeniu, mama była bardzo chorowita, zmarła wcześnie na nieleczone zapalenie płuc. Zawsze bardziej dbała o nas niż o siebie. Gdy miałam osiemnaście lat, postanowiłam sama zarobić na swoje studia. Ukończyłam kurs dla sekretarek, po czym zdobyłam… ba! wyszarpałam pracę w agencji reklamowej. Dość szybko udało mi się dojść wysoko. Zostałam bliską współpracownicą prezesa. Sama się dziwiłam, w jak krótkim czasie mi się to udało. No i zaczęło się: wspólne nadgodziny, lunche… w końcu wziął mnie ze sobą w delegację, a tam… Sam wiesz… Brzydziłam się siebie po tym. On miał żonę, dom… Lecz potem znowu dałam się zwieść: mówił, że mu się nie układa w małżeństwie, że nie sypiają ze sobą, że się rozwiodą… A ja głupia wierzyłam. I przez chwilę… naprawdę byłam z Patrickiem szczęśliwa. Kochałam go. On mnie też, przynajmniej tak twierdził. Aż zdarzyło się. Wpadliśmy. Zaszłam w ciążę. Nie chciałam być kochanką z brzuchem, dlatego postanowiłam odejść. Nie było mi z tym łatwo. W końcu zrozumiałam, że on nie zostawi żony. Pamiętam nasze ostatnie spotkanie… Zarzekał się, że się z nią rozwiedzie, że mnie kocha, że… — Czuję, jak bierze głęboki oddech. — Mówił, że cieszy się, że będziemy mieli dziecko. Ale ja się uparłam. Odeszłam. Potem czułam się bardzo nieszczęśliwa. Wpadłam w depresję ciążową, tak naprawdę nie chciałam tego dziecka… Nie jadłam, nie spałam. Nicole nie była w stanie mnie upilnować. Aż w końcu… Poroniłam.
— Tak mi przykro… — szepczę, gładząc ją po włosach.
— Niepotrzebnie. Musiałam swoje przeżyć, żeby wreszcie dotarło do mnie, że nikomu nie można ufać. Wiem, że nie uda mi się zapomnieć, ale… chyba się z tym pogodziłam. Ty też musisz, Harry. Też musisz.
Na moment zapada cisza, podczas której słychać tylko miarowe uderzanie kropel deszczu o szybę.
— Wiesz co? Napijmy się — proponuję. — Zapomnijmy chociaż na trochę.
Wstaję, po czym udaję się do odpowiedniej szafki i wyciągam butelkę wina, korkociąg oraz dwa kieliszki.
Siadam obok Carter na kanapie, otwieram butelkę, a następnie napełniam kieliszki, po czym unoszę jeden z nich. Carter robi to samo.
— To… za amnezję — mówię, stukając się z nią szkłem.
Za to, co pamiętamy, i za to, żebyśmy się uczyli na tym, o czym wolelibyśmy zapomnieć — dodaje szatynka, po czym oboje bierzemy mały łyk alkoholu.
__________________________________________________
Słowa Carter to coś w stylu podsumowania całego fanfica, dlatego je wyróżniłam. Kolejny rozdział (ostatni) w weekend. ♥

3 komentarze:

  1. Nie mam pojęcia, co bym zrobiła na miejscu Hazzy... trochę przekichane ;/
    niesamowite ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam pojęcia, co bym zrobiła na miejscu Hazzy... trochę przekichane ;/
    niesamowite ♡

    OdpowiedzUsuń