Patrzę na te wszystkie ubrania i zastanawiam się, na co one mogą się mu przydać, skoro i tak leży w szpitalu. Po krótkim namyśle na spód chowam wszystkie spodnie, koszule i T-shirty, a na wierzch szlafrok oraz znalezioną piżamę.
„Bardziej mu się przydadzą”, zastanawiam się, zapinając walizkę. Nagle do głowy przychodzi mi pewna myśl: „Czy on naprawdę jest na tych wakacjach zupełnie sam? A co z tą dziewczyną siedzącą z przodu w taksówce?”.
Rozglądam się po raz kolejny po pokoju, lecz nie odnajduję w nim żadnych śladów kobiecej obecności, co nieco uspokaja moje sumienie. Wysuwam uchwyt walizki i ciągnę ją po podłodze. Wychodzę z pokoju, a następnie zjeżdżam windą na dół. Po krótkim namyśle podchodzę do biurka recepcjonistki, która wita się ze mną jakimś niezrozumiałym dla mnie zwrotem. Jej włosy, skóra i oczy są ciemne, rysy typowo azjatyckie, przez co oceniam, że musi być miejscowa.
— Dzień dobry — odpowiadam jej w swoim ojczystym języku. — Czy mówi pani po angielsku?
— Tak, oczywiście. — Jej wargi unoszą się w wyćwiczonym uśmiechu. — W czym mogę pani pomóc?
— Mam taką nietypową sprawę… — zaczynam niepewnie. — A właściwie pytanie…
— Słucham.
— Zatrzymał się u państwa chłopak…
— Nazwisko?
— Styles. Harold Styles.
Kobieta na chwilę wlepia wzrok w komputer, po czym potwierdza:
— Tak, mam taką osobę.
— Właśnie. Czy ktoś jeszcze zatrzymał się z nim w tym pokoju?
Brunetka spogląda na mnie niepewnie.
— Chyba nie mogę udzielić pani tej informacji… — odpowiada.
— Bardzo panią proszę. — Patrzę jej w oczy błagalnie. — Ten chłopak miał dzisiaj wypadek i nie pamięta nawet, jak się nazywa. Może gdyby udało się znaleźć jakąś bliską dla niego osobę, wtedy przypomniałby sobie cokolwiek.
Kobieta wzdycha zrezygnowana, po czym wyjaśnia:
— Rezerwacja była jedynie na jego nazwisko, choć wynajmował on dość duży apartament. Nie mogę stwierdzić, czy mieszkał w nim sam, ale jeśli tylko jego rzeczy się w nim znajdowały, to chyba znaczy, że tak.
— Rozumiem. A na jak długo miał tę rezerwację?
— Od 6. do 19. października, czyli do końca tego tygodnia.
— Dziękuję pani bardzo — odpowiadam zrezygnowana.
— Nie ma za co. Proszę mu życzyć… szybkiego powrotu do zdrowia.
Uśmiecham się.
— Oczywiście, przekażę.
Odchodzę od biurka z niezłym mętlikiem w głowie. „Mieszkał sam w dwuosobowym apartamencie? Kim, do diaska, była tamta dziewczyna?”
Pół godziny później podjeżdżam pod szpital. Z tylnego siedzenia zdejmuję swoją torebkę, po czym chowam do niej szlafrok i piżamę. Wysiadam z samochodu, zamykam go i kieruję się w stronę szpitala. Gdy tylko zaglądam do sali Harrego, orientuję się, że śpi. Nagle zahacza mnie lekarz:
— Niech pani odpocznie — nakazuje. — Na pewno dobrze się pani czuje? Pani też się uderzyła.
— Ja… — odpowiadam niepewnie, przyciskając palce do skroni. — Trochę boli mnie głowa.
— Zbadać panią?
— Nie, nie trzeba. — Dotykam swojej potylicy. — To tylko guz. Przejdzie.
— W porządku, ale gdyby coś… Na przykład gdyby było pani niedobrze…
— Tak, wiem.
— Niech pani pojedzie do hotelu, odpocznie. Dobrze pani zrobi. My się nim zajmiemy. Poza tym jest już 20:00. Niedługo zrobi się ciemno. Niech pani idzie spać.
— Ja tylko… — mamroczę. — Byłam u niego w pokoju — wyjaśniam, wyciągając z kieszeni klucz oraz znaleziony dokument.
— Dobrze. — Lekarz kiwa głową. — Przekażę mu.
— I niech mu pan powie… Niech mu pan powie, że przyjdę do niego rano.
— Dobrze.
— Do widzenia — żegnam się.
— Do widzenia.
Opuszczam budynek szpitala, a z moich ust co chwila wydobywają się ziewnięcia. „To był naprawdę trudny dzień”, myślę, czując, jak coraz bardziej ogarnia mnie zmęczenie.
Harry
Budzę się i patrzę na zegarek. 22:25. No nie. Usnąłem.Pocieram zaspane oczy i rozglądam się w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów Carter, ale ich nie znajduję. A niech to.
Wbijam wzrok w sufit.
„Nie przyszła w ogóle czy poszła, bo spałem?”
Pięć minut później przychodzi do mnie lekarz.
— Obudził się pan. — Uśmiecha się. Otwieram usta, ale wyprzedza mnie: — Była tutaj pani Lewis. To od niej. — Podaje mi klucz od pokoju i pewien dokument. — Kazała też przekazać, że przyjdzie do pana rano.
Chwytam przedmioty i przyglądam się im.
— Niech pan śpi — rzuca lekarz, kierując się w stronę pokoju. — Dobranoc.
Po kilku minutach wpatrywania się zaczynam obracać paszport między palcami. Z jednej strony cieszę się, że wreszcie wiem coś o sobie, lecz z drugiej przybija mnie fakt, że w dalszym ciągu nie przypominam sobie nic więcej. Przymykam oczy, ale i to nie pomaga.
— Jestem Harry — szepczę. — Harry Styles.
________________________________________
Nie chcę odnosić się w tej notce do tego… co się stało, bo to jakiś obłęd i moje serce wciąż krwawi. ;_; Postaram się coś więcej napisać na blogu z imaginami.Jak widać, trochę tutaj to wszystko uporządkowałam, więc wydaje mi się, że jest bardziej przejrzyście. Pisanie tego fanfica na tę chwilę zakończyłam, a rozdziały będą się pojawiały średnio co pół tygodnia. Następny około wtorku-środy. x
A, jeszcze jedno. „Amnezja” jest od jakiegoś czasu także na wattpadzie, do którego się ostatnio bardzo przekonałam. Tutaj lub w zakładkach macie link.
PS. Wiem, że to jest nudne, lecz akcja naprawdę rozwinie się, gdy Harry wyjdzie ze szpitala. ✌
PS.2 Ostatnio mega tęsknię za Impassivity. ;_;
PS.3 Jest tu ktoś w ogóle jeszcze?
Nie tylko Ty tęsknisz za impassivity. Sama chętnie do niego wracam. A co do rozdziału i tego opowiadania to coraz bardziej je lubię. czekam na rozwinięcie akcji. :)
OdpowiedzUsuńJest tu ktoś jeszcze, oczywiście :D
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to świetny jak zawsze <3 akcja nie rozwija się za szybko i dobrze, bo takie ff są zazwyczaj "spalone" :D
M.
Jestem, oczywiście, że jestem! :D
OdpowiedzUsuńWieeeesz, ja cały czas tęsknię za 'Impassivity' :D A może dałoby się coś poradzić na tą tęsknotę i wykombinować jakąś drugą część??? :D
Fantastyczny rozdział ^_^
Ja jestem, ale chyba przeniosę się na wattpada. Mam tam konto, będzie mi łatwiej :-)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jestem ciekawa dalszych rozdziałów :*
Bardzo podoba mi się ten rozdział. Czekam na next.
OdpowiedzUsuńJa też jestem :)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział, nie mogę doczekać się następnego.