Harry
Gdy podnoszę powieki, pierwsze, co widzę, to zaniepokojona twarz pewnej szatynki. Przyglądam się jej niepewnie, zastanawiając się, czy ją skądś znam, lecz w głowie nadal mam pustkę.— Cześć — wita się ze mną dziewczyna.
— Cześć — odpowiadam zachrypniętym głosem.
— Jak się czujesz? — pyta, a po tonie jej głosu wnioskuję, że nie jest to pytanie od niechcenia i naprawdę ją to obchodzi.
— Do bani — odpowiadam, unosząc delikatnie kąciki warg.
Uśmiecha się, a wtedy spostrzegam, że rysy jej twarzy są regularne, ma zgrabny nos i kształtne wargi, a jej niesfornie włosy są poskręcane i plączą się. Nie wygląda idealnie, ale ma w sobie coś, co sprawia, że czuję, że mogę jej ufać, że mam w niej sojusznika.
— Powinienem cię znać? — pytam.
— Nie — odpowiada szybko, zbierając wszystkie włosy jedną ręką i odgarniając je szybko do tyłu. — Jestem Carter.
Otwieram usta, lecz żadne słowo nie wydobywa się z nich przez dłuższą chwilę, dlatego zamykam je. Czuję się beznadziejnie, nie potrafiąc się nawet przedstawić.
— Wiesz, co się stało? — pytam po chwili.
Kiwa głową twierdząco, po czym odpowiada niepewnie:
— Miałeś wypadek. Wyciągnęłam cię z samochodu, który następnie wybuchł.
— Ktoś jeszcze w nim był?
Przygryza policzek w zdenerwowaniu.
— Powiedz mi — proszę najgłośniej jak mogę.
— Taksówkarz… — mamrocze, patrząc na swoje splecione na kolanach palce. — Więcej nie wiem… Wszystko działo się tak szybko… Nie pamiętam…
— Dziękuję — szepczę, przerywając jej.
— Za co? — dziwi się.
— Uratowałaś mi życie.
— To nic takiego — odpowiada, w dalszym ciągu obserwując swoje dłonie i przez chwilę odnoszę wrażenie, że jej policzki delikatnie się zaróżowiły. — Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu. Prawie bym zapomniała. — Wyciąga z kieszeni klucz i podaje mi go. — To przy tobie znaleźli — wyjaśnia, kiedy wlepiam w nią zdezorientowany wzrok. Chwytam przedmiot do ręki, obserwując go, lecz nie mówi mi on nic, więc oddaję jej rzecz po chwili.
Patrzy na mnie skonsternowana, nie wiedząc, co z nim zrobić.
— Mnie się nie przyda — wyjaśniam.
— Może jeśli byś… — jąka się — chciał… Mogłabym ci przywieźć kilka rzeczy. Tutaj jest znaczek tego hotelu. Nietrudno będzie go znaleźć.
— Jeżeli ci się chce… — odpowiadam. — Może znajdziesz jakieś moje dokumenty. Przynajmniej dowiem się, jak się nazywam.
Kiwa głową, po czym pyta:
— Potrzebujesz czegoś? Przywieźć ci coś jeszcze?
— Na przykład kolorowanki, cukierki, gumę do żucia? — drwię sarkastycznie, śmiejąc się.
Dziewczyna wtóruje mi, po czym wstaje z miejsca.
— Niedługo wrócę — mówi.
Kiwam głową, choć w mojej głowie rodzi się drażniąca i nieprzyjemna myśl, że dziewczyna może kłamać, że tak naprawdę nie mam podstaw, żeby jej ufać, że jest jedyną osobą, którą w jakiś sposób kojarzę, i że nie chcę zostawać sam.
— Wrócę — powtarza z naciskiem, widząc moją niepewną minę. — Nie ucieknę.
— Mhm… — mamroczę pod nosem.
— Do zobaczenia — rzuca tuż przed wyjściem z "mojej" sali.
— Do zobaczenia — odpowiadam.
Carter
Wychodzę z jego sali, a następnie z budynku. Głowa w dalszym ciągu mnie pobolewa, ale nie zwracam na to uwagi. Wsiadam do samochodu, zapinam pasy, sprawdzam lusterka. Następnie wyciągam ze schowka mapę miasta i przeglądam ją. Po kilku minutach poszukiwań wreszcie odnajduję pożądany znaczek hotelu. Sunę wzrokiem wzdłuż drogi, którą powinnam jechać, żeby ją zapamiętać, a następnie odkładam mapę na siedzenie pasażera i odjeżdżam.Miasto jest niezwykle zakorkowane, a ja muszę przejechać prawie na drugi jego koniec. Przeklinam cicho pod nosem, bębniąc nerwowo palcami o kierownicę. Nie zastanawiam się nad tym, że to może nie przystoi. Nigdy nie byłam grzeczną dziewczynką ubraną w pudrowe, muślinowe sukieneczki z różowymi kokardkami wplecionymi we włosy. Już w przedszkolu trzymałam sztamę z chłopakami: bawiłam się z nimi samochodami, kopałam piłkę. W kolejnych latach życia to się tylko nasiliło. Dla osobników płci przeciwnej zazwyczaj byłam kumpelą, tak naprawdę niewiele czasu spędzałam z dziewczynami. Interesowałam się sportem, za którym one nie przepadały. Poza piłką lubiłam również rysować, co odbiło się na wyborze studiów. Skończyłam architekturę. Następnie przez jakiś czas pracowałam w biurze w rodzinnym Los Angeles, lecz nie wspominam dobrze tego okresu; może przez sytuację, która wynikła, i moją naiwność. Dałam się omotać, co mogło się dla mnie naprawdę źle skończyć. I skończyło. Między innymi dlatego wyjechałam do Londynu, gdzie znalazłam pracę w zawodzie, a następnie wynajęłam dość spore mieszkanie blisko centrum. Aż w końcu udało mi się wyjechać na upragniony urlop do Bangkoku. No, ale oczywiście kiedy myślałam, że już sobie wszystko ułożyłam, życie na nowo mi się w jednej chwili pokomplikowało. Czułam się w pewien sposób odpowiedzialna za tego chłopaka. Może po prostu było mi go szkoda, bo – jakby nie patrzeć – został całkiem sam w tym wielkim mieście.
Na miejsce docieram po pół godziny nerwowej jazdy. Wychodzę z samochodu, po czym wciskam odpowiedni przycisk na pilocie, zamykając pojazd. Wchodzę po małych stopniach, kierując się w stronę drzwi ogromnego budynku hotelu. Zatrzymuję się, bo od razu przytłacza mnie otoczenie. Wnętrze urządzone jest gustownie i z przepychem, w złoto-czarnych barwach. Mam wrażenie, że wszystkie oczy idealnie wymalowanych, uczesanych i poubieranych (czyli zapewne bogatych) "dam" są zwrócone na mnie. Cóż się dziwić. Muszę wyglądać przy nich jak oferma w poprzecieranych, dżinsowych szortach, odartych kolanach i łokciach, potarganych włosach i zwykłych, szarych tenisówkach. Unoszę podbródek, dzielnie znosząc te spojrzenia, mimo że w środku czuję się koszmarnie. Po raz kolejny spoglądam na liczbę znajdującą się na kluczu, po czym przenoszę wzrok na tablicę informacyjną stojącą w ogromnym holu tuż obok rośliny w doniczce. Piąte piętro. Okay. Odnajduję windę, po czym wciskam przycisk, który powinien ściągnąć ją do mnie. Obok mnie staje kolejna wypielęgnowana "pani". Pragnę stamtąd uciec, ale powstrzymuje mnie przed tym myśl o chłopaku leżącym z rozbitą głową w szpitalu. W końcu drzwi się rozsuwają, a ja wchodzę do ciasnego pomieszczenia, po czym naciskam kolejny guzik. Przymykam oczy, starając się nie myśleć o tym, że perfumy, których zapach unosi się w powietrzu, muszą kosztować przynajmniej połowę mojej miesięcznej pensji, o ile nie całą. Po piętnastu uciążliwych sekundach wysiadam z windy, po czym rozglądam się po korytarzu. Po chwili odnajduję odpowiedni pokój. Odkluczam drzwi i wchodzę do niego. Zamykam je za sobą z ulgą, wypuszczając powietrze z płuc. Wreszcie czuję się nieco lepiej. Zaglądam do szaf i komody, a wszystkie znalezione rzeczy ostrożnie układam na łóżku. Koszule, spodnie, skarpetki, bokserki, T-shirty itd. Zaglądam na chwilę do łazienki i zabieram z niej wszystkie kosmetyki. Nagle mój wzrok zatrzymuje się na dokumencie leżącym na komodzie. Brytyjski paszport na nazwisko: „Harold Edward Styles”.
________________________________________________
Tak, wiem. Bla, bla, bla... Nudy. Flaki z olejem. Jeżeli szukacie fanfiction, w którym akcja zaczyna się już na samym początku, to niestety źle trafiliście. ;_;
Dziękuję, że komentujecie. Gdyby znalazło się chociaż 6 osób, które by mnie wspierały, to wiedziałabym, że to ma sens. ;)
Radzę zajrzeć do zakładki z bohaterami, bo dodałam tam jeszcze dwie osoby (to znaczy, dodałam już dawno, ale w poprzednim poście zapomniałam o tym wspomnieć xd). Mogę wam zdradzić tylko tyle, że Pan Adams jest szefem Carter. Za dużo Grey'a wokół, bo z tego wszystkiego chciałam mu dać na imię Christian. ;D Skończyło się na Krisie. Na szczęście. ;)
Nie wiem, czy i kiedy opublikuję trzeci rozdział, więc nie zdziwcie się, jeśli zrobię sobie trochę przerwy. ;) Gdybyście mieli jakieś pytania, piszcie. W komentarzu, na Twitterze, czy na mojego maila. :)
Pozdrawiam. xoxo
Świetny rozdział, mimo tego rozpisywania się o życiu Carter... Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńTrochę mi szkoda Harry'ego, chciałabym już wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi :D
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie mnie tak cholernie zaintrygowało, że chciałabym przeczytać wszystkie rozdziały od razu :D nie ważne, że ich nie napisałaś :D
Czekam na kolejny rozdział! ;*♡ ♡ ♡
super :D czekam na next <3 :*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Harrego :( ale i tak jest super! Normalnie mam ochotę przeczytać już całe, bo mega mi się spodobało! Mam nadzieję, że już za niedługo będzie next ;)
OdpowiedzUsuń